Biuro
Rynek - Ratusz 24
50-101 Wrocław
tel./fax 071.344.10.46
tel. +48.607.717.225
e-mail: w.geras@okis.pl
kontakt idea festiwalu wrostja 2012 oftja 2012 poprzednie edycje festiwale na świecie sponsorzy linki galeria news news
poprzednie edycje 2011 2010 2009 2008 2007 2006 2005 2004 2003 2002 2001

2005
program festiwalu | nagrody | recenzje | galeria

TAKIE TAM...
Aleksandra Symonowicz

Obok kategorii przedstawień absolutnie doskonałych, rewolucjonizujących historię teatru i niszczących codzienny spokój widzów oraz spektakli skończenie złych i bezwarunkowo zbędnych w tejże historii, istnieją także niestety spektakle spod szyldu „takie tam nic”.

Na tegorocznych WROSTJA w kategorii „takie tam nic” na pierwszej pozycji, bez większej zresztą konkurencji, uplasował się Michał Żebrowski z monodramem „Doktor Haust”.

A wydawałoby się, że warunki sprzyjały powstaniu spektaklu dynamicznego, rzutkiego, o sporej sile przekonywania... Wojciech Kuczok napisał „Doktora Hausta” specjalnie na prośbę Żebrowskiego. Realizacją zajęła się ekipa, nieco wcześniej obsypana nagrodami za „Pręgi”. Ze sponsorami również nie było problemu. Aktor ma świetną dykcję, ładną buzię i przyznał, że pilnie studiował specyficzny warsztat, nieodzowny przy graniu monodramu, a nawet zasięgał porad u mistrzów tego gatunku. Magdalena Piekorz tryskała reżyserską inwencją. Rzec by się chciało:

Byłżeby to duży nietakt
Pisać, co tu było nie tak?

A jednak poczucia winy nie mam. I cóż z tego, że wystąpił Żebrowski w specjalnie dla niego pomyślanym i napisanym monodramie? Cóż z tego, że autor tegoż niedawno za realizację filmową innej swojej powieści dostał Złote Lwy na festiwalu filmowym w Gdyni, a za nią samą Nagrodę Literacką „Nike”? Tekstowi Kuczoka zresztą, mimo że jest to jego pierwszy w literackiej karierze monodram, zarzucić można znacznie mniej niż jego wykonawcy. Historia, choć przewidywalna i odrobinę banalna, napisana jest z lekko kanciastym wdziękiem charakterystycznym dla kuczokowej prozy. Ma znaczącą przewagę nad wersją sceniczną, a jednym z powodów tego jest fakt, że czytanie można sobie dawkować... Fabuła opiera się na monologu trzydziestodwuletniego psychoanalityka, specjalisty od opuszczonych w wyniku rozwodów desperatów, którym aplikuje serie złośliwych rad i pseudoterapeutycznych szyderstw, odreagowując w ten sposób własne życie opuszczonego przez kobietę nieszczęśnika. Jego tytułowy przydomek wziął się od obranej przezeń metody zabijania w sobie wspomnień za pomocą haustami pochłanianego alkoholu. (Notabene, nawiązanie do Fausta jest mocno naciągnięte i żałośnie sztuczne). Emocjonalnie kaleki lekarz nienawidzi żony, patologicznie tęskni za synem. Znaczący zwrot w akcji ma miejsce, gdy dowiadujemy się, że bohater właściwie od jakiegoś czasu nie żyje. Bogu dzięki, to już końcówka.

Żebrowski tekstowi absolutnie nie zaufał. Usiłował zdominować go nadmierną ekspresją, krzyczał, szeptał, modulował głos, bawił się intonacją, sprawiał wrażenie, jakby niezmiernie zależało mu na odwróceniu uwagi od podawanych treści. Obserwowało się go z coraz większym niedowierzaniem. Kuczokowi dał szansę dopiero w końcówce, zresztą być może po prostu się zmęczył. Pani reżyser niespecjalnie mu pomogła, on pierwszy raz grał w monodramie, ona reżyserowała takowy drugi raz w życiu. Przestrzeń sceniczna również Żebrowskiemu nie sprzyjała. W imitującej wnętrze gabinetu scenografii obfitującej w skórzane sofy, fotele, szafki, masywne biurko i niewiarygodnie puszysty dywan, aktor, aby w ogóle dać się zauważyć, wykonywał serie przedziwnych działań, chaotycznie ubierając się, rozbierając, wykonując ćwiczenia gimnastyczne na drogim sprzęcie i strojąc miny. Z pełną świadomością, że to ładna buzia jest jego głównym atutem...
Czy inteligentny krytyk
Zrobiłby w tym miejscu przytyk?

W każdym razie, scenografia Justyny Smolec gra sobie sama wraz ze światłami Marcina Koszałki przy wtórującej im muzyce Adriana Konarskiego. Niemiłosiernie przeszkadza im Żebrowski. W sumie całość nie mierzi, nie irytuje, oczywiście nie bawi i nie zachwyca również, ale daje się znieść nie ingerując za bardzo w emocjonalny ani intelektualny rozwój widzów. Może sobie być grana, może sobie zniknąć. Takie tam nic...

„Doktor Haust” Wojciech Kuczok, wyk. Michał Żebrowski,
reż. Magdalena Piekorz, scen. Justyna Smolec,
realizacja świateł - Marcin Koszałka,
muz. Adrian Konarski, premiera – styczeń 2005, Teatr Studio, spektakl wystawiony w ramach WROSTJA 2005.







© content WROSTJA | Popraw stronę